Wracając do swojego posta na temat pierwszego tomu, niewiele się zmieniło. Romanse to nadal dla mnie czarna magia, tak będę o tym wspominać cały czas xd
Zgodzę się z Wami, że zakończenie do najlepszych nie należy, próbowałam doszukać się jakiegoś ukrytego znaczenia…ale nie bardzo się da 💁 Mamy tu wszystko wyłożone na tacy i palcem pokazane “o tu czytelniku, proszę masz od A do Z wypisane zakończenie, nie doszukuj się ukrytych smaczków, bo ich nie ma”. Okej?
Ale gdyby tak wyciąć z pamięci te ostatnie 5-6 stron, czy nie wyszło by to lepiej? Słodko-gorzka historia o miłości z elementami nauki, chociaż…moja głowa jest za mała na taką dawkę fizyki, już zapomniałam, że taki przedmiot istnieje 🤯 Ale skill w naukach ścisłych potężny 👌
Teraz całkowicie zapomnimy o całej tej fabule i zakończeniu. Skupmy się na rysunkach i bohaterach, a głównie na Aibie 😌
Kreska, bajeczna. Urzekła mnie mocno, głównie styl rysowania ust. Lubię takie plastyczne zabawy, no a sam Aiba…ohhh!
Siedzę w tym całym fandomie oc (orginal characters), a on tak bardzo przypomina mi jednego z moich obecnie ukochanych oc, nie tylko pod względem wyglądu ale i bycia cholernym geniuszem ❤️
To właśnie dlatego stał mi się tak bliski sercu, choć zwykle nie przywiązuje się do postaci, z którymi nie mam zbyt często do czynienia.
A ta perłowa folia na okładce…jak tu nie kochać za te wszystkie eksperymenty ❤️
Przez takie małe elementy jak kreska, czy główny bohater, jestem w stanie całkowicie wybaczyć to zakończenie.
Całe to zjawisko zatrzymania czasu, metafora choroby i chęć obejrzenia pierwowzoru wyciąga moją dłoń w stronę tego tworu 🤭
•
•
•